Wszystkie trudne uczucia
AGATA PYZIK
(esej do książki Igora Pisuka Deceitful Reverence)
Pierwsze zdjęcia Igora, które zobaczyłam, przedstawiały jego samego. Zobaczyłam je na jego profilu na Tinderze. Był mroźny wczesny marzec, wpół do trzeciej nad ranem, a ja nie mogłam spać i znudzona przeglądałam zdjęcia strasznych facetów w tanich garniturach, napinających mięśnie albo dumnie wypinających swoje wielkie brzuchy. Chciało mi się śmiać, ale jednocześnie było mi smutno: co ja, do cholery, robię ze swoim życiem? Nagle zobaczyłam rozmarzoną twarz Igora, oczywiście odstawał od reszty i mimo że w takich sytuacjach od razu zaczynam się martwić, że facet na pewno jest seryjnym mordercą, ostrożnie przesunęłam go na prawo. Sparowaliśmy się. Mieliśmy kilku wspólnych znajomych na Facebooku, więc sprawdziłam jego profil, a potem stronę internetową, jak to się obecnie robi, myśląc, że w ten sposób można poznać człowieka (jakby to było od razu widać na zdjęciach). Nie miałam żadnych oczekiwań. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, kompletnie nie interesowałam się fotografią. Zaczęliśmy do siebie pisać – dwa nocne marki. Od razu coś zaiskrzyło. Oboje byliśmy po rozstaniach i niedawno wróciliśmy do Polski z emigracji. Wzruszeni tym nagłym kontaktem, postanowiliśmy umówić się już na następny dzień.
Poszczęściło się nam. Choć do dziś wydaje mi się to dziwne. Próbuję przyporządkować sensy i uwiarygodnić tę sytuację, ale nie umiem. No i dobrze. Igor wciągnął mnie do swojego świata i w świat swojej wyobraźni. Jeśli ktoś uważa, że jestem ostatnią osobą, która powinna pisać tekst do jego książki, to pewnie tak jest, ale kogo to obchodzi. Fotografia polega też na uchwyceniu momentu, szczęśliwym przypadku, umiejętności bycia w czasie teraźniejszym. To decyzja pod wpływem chwili, która, masz nadzieję, zmieni twoje życie, zmieni świat, sprawi, że choćby na tę chwilę ludzie poczują więź. Fotografia zamienia czas w przestrzeń. Pomiędzy dwojgiem ludzi albo między osobą a światem. Pozwala trochę bardziej zadomowić się w świecie, nieważne jak wielki niepokój mogłaby budzić.
Pamiętam, kiedy zobaczyłam jego autoportrety prosto z odwyku, nic nie wiedząc o jego wcześniejszym uzależnieniu, uderzyło mnie to, jaki był na nich wychudzony i delikatny. Później przeczytałam jego wyznanie o uzależnieniu od alkoholu, o powolnym, stopniowym procesie leczenia, w którym cykl był w pewnym sensie lustrem i lekarstwem. Zdrowieniu towarzyszyło odzyskiwanie – niemal dosłownie – smaku życia. Poruszyła mnie jego szczerość. Przyznanie, jak było to trudne. Jak wiele demonów można spotkać na drodze z powrotem do żywych, jak poradzić sobie z faktem, że jednym z tych demonów jesteśmy my sami? Jak się znowu nie zatracić, nie upaść?
Konsekwencje uzależnienia mogą być odczuwane nawet lata po wytrzeźwieniu. Igor próbował uchwycić to przerażające uczucie bez odwracania wzroku. Zobaczył w sobie potwora i postanowił zobaczyć na powrót kogoś dobrego. Nie chciałabym jednak, żeby ktokolwiek postrzegał te zdjęcia wyłącznie z tej perspektywy. Ten cykl nie opowiada tylko o konkretnym bolesnym doświadczeniu, ale staje się też metaforą samego sposobu bycia w świecie. Wszystkie zdjęcia Igora opowiadają o stracie. Najbardziej autoportrety, które stanowią największą część jego prac, jak również motyw przewodni jego pracy. Są pamiętnikiem i dokumentem, nawet jeśli wydają się surrealne. Stanowią kronikarski zapis historii osoby wracającej do życia.
Rzadko wydaje mi się, że wiem, a przynajmniej obsesyjnie się zastanawiam, co myślą postaci w jego cyklu – bo występuje w nim nie tylko Igor. Możemy zajrzeć do ich wnętrza i to w najbardziej nieustraszony sposób. Autoportrety w “Deceitful Reverence” ukazują nieustającą walkę, by poznać siebie samego, mimo że z pewnością odbywa się to kosztem porażek i błędów. Człowiek nie może poznać siebie samego, może zwłaszcza jemu nie może się to udać. Pamiętając, że mózg pod wpływem alkoholu traci fragmenty swojej pamięci, niektóre z tych autoportretów powstały, żeby w ogóle siebie zapamiętać.
Udało się w nich zarejestrować lęk, niepokój, poczucie bycia poza samym sobą, utratę JA, rozpadanie się na kawałki. Nie bycie nigdy w całości. Bohater pragnie siebie scalić, stanowić całość; kiedy mu się to nie udaje, próbuje scalić się z drugą osobą, innymi ludźmi, a kiedy i to zawodzi - z naturą.
Znajdujemy się tutaj w obcym świecie. Dosłownie. W Szwecji, gdzie powstała większość zdjęć. Zdjęcia rejestrują poczucie braku zadomowienia. Bycie emigrantem, obcym. Otoczonym dziwnym językiem i dziwnymi, zamkniętymi w sobie ludźmi. Ale też niezwykłą przyrodą.
W “Deceitful Reverence” natura jest ostatecznym i jedynym schronieniem. Nie oznacza to oczywiście, że jest miła i sympatyczna, wręcz przeciwnie. Zachowuje ona niesamowite właściwości, jak cała reszta, i jest przepełniona zmysłowością bohatera, nosi na sobie jego uczucia. Igor pochodzi z Bielska-Białej, miasta na Śląsku. Pomyślałam sobie, że może stąd pochodzą szarości, które widzę w cyklu. Jednak miejsca, które widzimy, pozbawione są konkretnej topografii. Poczucie przestrzeni jest zamazane, podobnie jak stabilny podmiot. Jednak nie tak, jak w stanie upojenia, a raczej w stanie amnezji, zapomnienia i poczucia zagubienia, jakie towarzyszy osobie wyobcowanej. Kolejne “Igory” są niczym sobowtóry, alternatywne ja. Można uznać to za część mechanizmu obronnego, kiedy cierpiąca osoba próbuje odseparować od siebie te części osobowości, od których wolałaby uciec.
Rzeczy nie mają jasnych konturów, jest jednak czytelna atmosfera fascynacji, miłości, pragnienia wiary, zmysłowości. Czas się rozpadł, jesteśmy zdezorientowani, nie wiemy, gdzie jesteśmy. Odraza i pożądanie, często niespełnione, przenikają tutejszą rzeczywistość. Kiedy bohater nie może zjednoczyć się z drugą osobą, rzuca swoje ciało na łono natury, próbując przekroczyć cywilizacyjne i seksualne bariery.
Żeby po tym wszystkim uwierzyć, że twoje życie ma znaczenie, trzeba być odważnym i silnym. A jeszcze bardziej, żeby móc ponownie wypełnić je pulsującą, a nawet seksualną energią. Między czarno-białymi a kolorowymi zdjęciami Igora jest interesujące napięcie. To nie jest proste zestawienie, gdzie szarości i czernie oznaczają mrok, a kolor życie. Często jest na odwrót. Nagłe wybuchy koloru w cyklu często działają jak momenty szczególnej intensywności i objawienia, ale też lęku. Sygnalizują zagrożenie ponownym stoczeniem się w narkotyczne zapomnienie. Gdy czyta się o związku pomiędzy kolorem a depresją, w naturalny sposób kolor staje się oznaką rekonwalescencji. Kiedy chory na nowo zaczyna dostrzegać kolory, te napełniają jego świat energią. Jednak nagła dawka uderzeniowa koloru w cyklu ma też wymiar wstrząsu. Wstrząsu, który może też oślepić.
Miłość Igora do pokazywania chropowatych i nieupiększonych aspektów życia, rozmytych pejzaży, niedoskonałości skóry, zniekształconych, skręconych z bólu i w szaleństwie ciał przywodzą na myśl twórczość Antoine d’Agaty, natomiast uderzające czernie i biele oraz pewien naturalizm każą mi myśleć o zdjęciach Andersa Petersena czy Jacoba Aue Sobola. Z kolei nieustanna ciekawość i pragnienie wynalezienia siebie na nowo przypominają mi Francescę Woodman. A jednak, w “Deceitful Reverence” jest też coś niewątpliwie nowego. Nie mam wrażenia, że obcuję z mężczyzną-mistrzem, który całkowicie panuje nad sytuacją, jak mam w przypadku wymienionych fotografów. Igor eksponuje raczej męską heteroseksualną słabość i kruchość. JH Engström jest jedynym znanym mi fotografem, który pokazuje coś podobnego. Te fotografie nie mają być pokazem całkowitej kontroli. Demonstrują artystyczną pewność, mimo że wszystko inne zostało podane w wątpliwość.
Postrzegam “Deceitful Reverence” w pewnym kontekście. Na przekór postępu technologicznego w ostatnich dekadach, w fotografii można zaobserwować powrót do czerni i bieli. Myślę, że wynika to z pragnienia ograniczenia, redukcji, prostoty, ale także chęci bycia jak najbliżej rzeczywistości, próby odrzucenia ciągłej mediacji. Jest w nas tęsknota do zmysłowości. Pragnienie powrotu do własnego ciała, które jest nam coraz bardziej odbierane, czy to przez ciągle ulepszającą się technologię, czy techniki nadzoru.
Jest w nas pragnienie powrotu do prywatności. Stąd wynika popularność internetowego selfie. Jeśli poczucie integralności JA jest co chwilę zaburzane przez sposoby, jakimi współczesna cywilizacja chce, abyśmy funkcjonowali, nic dziwnego, że autoportret, który historycznie jest najbardziej dostępną formą poznawania samego siebie, jest dzisiaj tak popularny. Jedyne, co się zmieniło, to fakt, że to samopoznanie odbywa się publicznie, jako że granica między publicznym i prywatnym wraz z rozwojem internetu stała się bardziej złożona. Selfie jest sposobem, nawet jeśli jedynie iluzorycznym, na odzyskanie samego siebie spod przebiegłych metod nadzoru. Oczywiście autoportrety Igora funkcjonują w inny niż instagramowe selfie sposób, są technicznie i artystycznie znacznie lepsze, to jednak sam Igor pozostaje dzieckiem swoich czasów. Jako czynny użytkownik Instagrama, chętnie odkrywa on kruchość męskości i pokazuje niestereotypowe sposoby bycia mężczyzną.
Z pewnością seks nie jest już tabu. Cieszy mnie wszystko, co wiąże się z seksualnością w tej książce. Była to przygoda też dla mnie, od momentu gdy zaczęłam się bardzo intymnie angażować w ten projekt. Mogę tylko powiedzieć, że dzięki temu, co przeżyłam, moje wcześniejsze, może bardziej konwencjonalne podejście do intymności, zmieniło się. Jednak męska heteroseksualna kruchość oraz kondycja psychiczna pozostają w sferze tabu. Może wydawać się oczywiste, że mężczyźni to też czujące i cierpiące istoty i że w obecnej chwili kryzysu męskość potrzebuje przestrzeni na ponowne odnalezienie siebie. Cykl wyróżnia się i w tym obszarze – brak tutaj lęku albo wahania przed nadmiernym odsłonięciem, pokazaniem siebie w chorobie, słabego, pogrążonego w depresji, a nawet lekko żałosnego. Uważam, że to odważne.
Możemy tutaj dotknąć trudnych spraw w ich pełnej materialności. Niech nie zwiedzie nas eteryczność. Nawet jeśli akcent położony zostaje raczej na światy wewnętrze niż zewnętrzne, jest tu też niezbita materialność obiektów. Penis, kwiat, pies, drzewo istnieją na osobnych prawach, a jednocześnie zamazują nam się i przenikają. Jest ryzyko szaleństwa, ale też radość odzyskanej młodości. Lata znieczulania się alkoholem, spędzone w samotności i izolacji, sprawiły, że człowiek nauczył się przestać odczuwać. Teraz próbuje uczucia odzyskać. Świat jednak pozostaje niepoznany, kafkowski. I jak bohater Kafki, nasz bohater - niedojrzały, naiwny i wiecznie młody, wierzący, że świat można zrozumieć - lunatykuje przez niego. Dlatego, mimo wszystko, uważam, że świat w “Deceitful Reverence” widziany jest oczami idealisty.
Nie możemy ocalić niczego, ani siebie, ani naszych ukochanych, przed destrukcją. Jednak zdjęcia przynajmniej próbują przełamać barierę, którą mamy w nas samych oraz tę, która odgradza nas od świata. Koniec końców, ten cykl motywuje ciekawość fotografa wobec świata, któremu się przygląda.
Patrzeć to pragnąć. To sprawić, aby bariera między nami i innymi zniknęła.